W związku ze światowym tygodniem karmienia piersią, postanowiłam napisać nowy post o karmieniu. Niedawno na instagramie i facebooku przypominałam Wam ten sprzed 2 lat: klik. Wiele się od tamtego wpisu zmieniło. Przede wszystkim urodziłam trzecią córkę i jestem właśnie w trakcie mojej trzeciej „drogi mlecznej”. Teraz mogę śmiało powiedzieć. Pierwsza była najtrudniejsza. A teraz? Jestem po prostu szczęśliwa, że karmię piersią.
Po raz pierwszy…
Nie wiedziałam jak to się robi. Tak, nie potrafiłam przystawić dziecka do piersi. Dziesiątki razy widziałam jak robią to inne matki, jak pomagają położne, ale sama nigdy wcześniej nie karmiłam i nie wiedziałam, że to takie trudne. Nie wiedziałam, że nie tylko dziecko musi się nauczyć tę pierś chwycić, ale że i ja muszę ją dobrze podać. Nie wiedziałam, że ma jakieś znaczenie pozycja, że są jakieś wypasione poduszki do karmienia. Pani doradczyni laktacyjna przybyła na moją salę 1 raz. Zapytała czy wiem jak przystawiać. Córka akurat spała.Odpowiedziałam, że nie potrafię, że nie zawsze sobie radzę. „To przyjdę za chwilę, pokażę”. Już nie wróciła.
Niby nie było tak źle…
Ale mimo to po pierwszych dwóch tygodniach było już łatwiej. Pierworodna okazała się ssakiem na potęgę. Leżała przy piersi godzinę, na kolejne karmienie budziła się po 2 godzinach i byłam uziemiona na kanapie. I potem się zaczęło. Kolka niemowlęca. Ulewanie. Koszmar. Codziennie, ponad 3 godziny krzyku. zawsze wieczorem (zaczynała mniej więcej na „Barwy szczęścia” i kończyła po 23). Byłam załamana. A do tego doszło jeszcze jedno niefortunne zdanie pediatry „na zastępstwie” – „Co pani zjadła? Czemu zjadła pani pomidora? Po pomidorze boli brzuch. Pani ją karmi, więc jak ją boli brzuch to wiadomo, że to przez to, co pani zjadła.. Niektóre matki to o chlebie i wodzie – trudno”. Najpierw mi powiedziano, że mam diety nie zmieniać, tak też wspominano na zajęciach z położnictwa na studiach. Teraz takie rewelacje… Ale jak moja wina to moja. Więc zaczęłam ograniczać wszystko po kolei. Aż naprawdę niewiele zostało. Źle się czułam. Byłam zmęczona. Byłam wkurzona. Chciałam dać mleko modyfikowane, bo chciałam, żeby ten koszmar się skończył. Nawet jeśli kolki będą nadal to ja przynajmniej nie będę miała wyrzutów sumienia. „Idź po mleko” – powiedziałam do męża. „Nie. Daj spokój. To nie przez Ciebie. Zobacz jak ona lubi jak ją karmisz. Ładnie ssie.”.
I tak było codziennie. Momentami nawet krzyczałam. A mąż? Wspierał mnie. Nosił Anię. Tulił. Spała głównie na jego piersi – tak, by być wyżej i by mniej się ulewało (bo oprócz kolki ulewała na lewo i prawo). Uspokajał mnie i powtarzał, że jak ja się denerwuję to córka to odczuwa. Razem testowaliśmy sposoby na kolkę. Szukaliśmy rozwiązań. Przetrwaliśmy. Ja przetrwałam. Dzięki wsparciu mojego męża. Karmiłam ponad 14 msc. Z perspektywy czasu nie żałuję. Później oczywiście było łatwiej. Kolki same minęły po 3 miesiącach. Stopniowo zaczęłam jeść normalnie. Lepiej się poczułam.
Po raz trzeci…
Celowo omijam temat drugiej drogi mlecznej, bo chcę przedstawić te najbardziej kontrastujące ze sobą okresy w moim życiu. Czas ostatniej ciąży był dla mnie ogromnym stresem. Była to moja czwarta ciąża (poprzednia zakończona poronieniem w 9 tygodniu). Do tego wyniki testu PAPPA nie były za dobre. Martwiłam się przed każdą wizytą. Uspokajał mnie jedynie profesjonalizm mojego ginekologa i znowu – mój mąż. Poród, pierwsze badanie córki leżącej na moich piersiach i cała ta opieka okołoporodowa – wszystko to uspokoiło mnie i naprawdę czułam się „zaopiekowana”. Urodziłam zdrowe dziecko. Kontakt skóra-do-skóry, który miałam też przy poprzednich porodach, ale krócej, teraz trwał dwie godziny. Od razu przystawiłam córkę do piersi. Miałam wsparcie dobrych lekarzy. Miałam cudowne położne. Wszystko było idealnie.
Problemy jednak się zaczęły.
Córka ssała jak smok przez pierwszą dobę. Przekładałam ją z jednej piersi do drugiej. Jako, że nie jestem supermanem, to nie miałam też możliwości błyskawicznego przerzucania jej z jednego cycka do drugiego i po drodze trochę się złościła. W nocy przyszły do mnie pielęgniarki. Pech chciał, że nie było wolnych łóżek na położnictwie, więc leżałam trochę dalej, na ginekologii i moje położne miały do mnie dalej. Z paniami z ginekologii miałam jednak mniejszą styczność i nawet nie wszystkie kojarzyłam z wyglądu. No, ale wparowały w nocy jakieś dwie baby. Zaczęły mnie macać po piersiach (tak macać). „Przecież Pani nie ma mleka. Niech Pani idzie na położnictwo to Pani dadzą. Pani nie żal, że ona tak płacze? Co z pani za matka? Pacjentki spać nie mogą przez pani dziecko”. Szczerze mówiąc mnie zamurowało.
Najpierw tylko rozdziawiłam buzię i się na nie spoglądałam. Nie mogłam uwierzyć, że jestem w moim szpitalu, na oddziale, który tak wszystkich zachwalam. „Przecież ona ma całą głowę spoconą. Od razu widać że jest głodna”…. (nowa oznaka głodu jakbyście nie wiedzieli). Kiedy odzyskałam mowę to ku mojemu własnemu zdziwieniu zaczęłam też płakać. „Po pierwsze, to może nie wylewa mi się pokarm strumieniami, ale laktacja na początku tak właśnie działa i jakby panie nie wiedziały to jest normalne. A jakiś pokarm mam po mam upaćkaną całą pieluchę od siary. Po mleko nie pójdę. A jak Pani przeszkadza płacz mojego dziecka to mogę opuścić oddział. A tak poza tym to jest normalne, że dzieci płaczą”. Coś tam burknęła jedna z drugą, usłyszałam tylko „Nie, to nie jest normalne”, a przez moje zapłakane okulary zobaczyłam jak zamykają się za nimi drzwi. Resztę nocy spędziłam chodząc z dzieckiem po sali, żeby nawet nie jęknęła jak ją odstawię na chwilę od piersi. I karmiłam dalej, chodząc.
Było mi źle…
Na drugi dzień poskarżyłam się położnym, poskarżyłam się neonatologom. Ponoć te panie miały już swoje na sumieniu, już nie raz uwagę im zwracano. Może powinnam była zrobić większą awanturę. Napisać skargę. Ale może i racja, że płacz mojego dziecka przeszkadzał. W końcu leżałam na ginekologii. Może za ścianą była kobieta po poronieniu. Może ona płakała słysząc moje dziecko. Ale ja słyszałam na mojej sali również dzieci płaczące na położnictwie, więc nie tylko moje dziecko jest „nienormalne” i płacze.
Po tej jednej nocy znowu wszystko było dobrze. Córka rozkręciła trochę laktację, była spokojniejsza. Ja też. Nie zmienia to faktu, że taka jedna sytuacja jest w stanie bardzo zaszkodzić młodej mamie. Nie ma prawa się zdarzyć. Po porodzie, zwłaszcza pierwszego dziecka kobieta ma wiele wątpliwości. Jest zmęczona, zagubiona. Położne i lekarze są od tego by wspierać. A gdy zdarzy się coś takiego to jak młoda mama ma karmić piersią, jak ma poczuć się komfortowo, gdy usłyszy na wstępie „co z pani za matka”…? Nie wiem ile kobiet po porodzie trafiło przede mną pod skrzydła tych pielęgniarek, ale mam nadzieję, że żadna po mnie nie usłyszy od nich takich słów.
Proszę Was kochane mamy. Nie dajcie się.
Pamiętajcie, że nawet w najlepszym szpitalu, na najlepszym oddziale mogą się trafić różni ludzie. Mogą mieć miejsce różne sytuacje. Lekarze też trafiają na takie „baby” (nie wiedziały chyba nawet, że pracuję w tym samym szpitalu i kim jestem). Pamiętajcie, że Wasze mleko jest najbardziej wartościowe na świecie, a Wy jesteście najlepszymi mamami.
Najmłodsza córka skończyła dzisiaj 4 miesiące. Mimo tego nieprzyjemnego akcentu cały czas się karmimy. Nie zastanawiam się czy okresowe niepokoje mają coś wspólnego z moją dietą. Wbrew temu co usłyszałam w noc po porodzie – to, że dziecko (zwłaszcza tak małe) płacze – jest NORMALNE. A co ma innego robić? Umie właściwie tylko płakać i być uroczą istotą.
Zjadam wszystko.
Nie oznacza to, że zajadam się chipsami i popijam je pepsi. Staram się jeść zdrowo. Ale tak powinnaś jeść zawsze – nie tylko w ciąży i w okresie karmienia piersią. Jedyna reakcja, którą wiążę typowo z jedzeniem to śluz zamiast kupy po brzoskwini z Lidla. Nie winię owocu, ale myślę, że mogę winić środki, których użyto do tego żeby ta brzoskwinia wyglądała tak idealnie (pomimo długiej podróży z ciepłych krajów). Po brzoskwini z innego źródła nic się nie działo. Dieta mamy karmiącej nie istnieje. Ale jeśli mnie spytasz czy możesz jeść burgery zamiast śniadania to powiem NIE.
Nie chodzę co tydzień na ważenie córki. Widzę, że przybiera, na szczepieniu jest ważona i tyle. Nie liczę obsesyjnie ile przybrała w tydzień/dwa tygodnie/miesiąc. Miałam taką obsesję przy drugiej córce, ale i tak niewiele ona wniosła.
Nie panikuję.
Nie myślę o tym czy moje mleko jest chude/tłuste czy nie wiem jakie tam jeszcze. Pamiętaj! Twoje mleko jest dla Twojego dziecka IDEALNE. Najlepsze! Nie mam zamiaru rozszerzać jeszcze diety córki. Przy starszych córkach „spontaniczne degustacje” zaczęłam już po 4 miesiącu życia. Niby zgodnie z zaleceniami polskich ekspertów (zalecają wyłączne karmienie piersią do 6 miesiąca życia, ale jednocześnie podają wiek minimalny dla rozpoczęcia rozszerzania diety), a WHO zaleca wyłączne karmienie piersią do 6 miesiąca życia – po to by laktacji nie zaburzać. Te wcześniejsze degustacje (a nie od razu dwudaniowe obiady) niby zakłócać nie mają, ale zupełnie nie widzę, by córka miała być gotowa na jakiekolwiek inne jedzenie. Przy mojej pierworodnej zalecenia były inne niż teraz. Inaczej było z glutenem, inaczej z innymi produktami. Były nawet jakieś tabelki, w których wyszczególniono jaki owoc kiedy można dać. U średniej miałam obsesję z przyrostem masy ciała. I liczyłam, że im szybciej dam jej obiad to ją utuczę jak jakąś gęś. Nie wyszło 😉 Nie zakładam też że dokładnie 5 października dam jej jakiś nowy produkt. Może nie będzie jeszcze gotowa. A może będzie gotowa kilka dni szybciej? Czas pokaże.
Stwierdzam, że karmienie siedzi w głowie.
Nie martwię się, nie analizuję, wspieram inne matki karmiące. Po prostu cieszę się, że karmię piersią. Pamiętaj, żeby prosić o wsparcie. Dla mnie ogromną pomocą w okresie laktacji był mój mąż. Zaangażuj tatę. Niech pomaga. Niech czuje się potrzebny i niech wspiera Ciebie – rozchwianą przez hormony kobietę. Jeśli trafisz na kiepską położną/kiepskiego pediatrę – nie poddawaj się. Próbuj u kogoś innego. Zdarzają się sytuacje, że trzeba podać mleko modyfikowane. Nie jest to zbrodnia. Wiele mam dokarmia. Wiele mam przechodzi w pewnym momencie na mieszankę. Niektóre z powodów zdrowotnych. Inne z powodu niepowodzeń w karmieniu piersią. To również są najlepsze na świecie mamy. Ale przy dobry wsparciu w wielu przypadkach można uniknąć mieszanek i po prostu cieszyć się z karmienia piersią.
Super wpis! Moja droga mleczna zaczęła się 25 lipca br. Mała od razu zaczęła ssać i byłam w szoku, że nam to tak super idzie. Schody pojawiły się w trzeciej dobie… Rano, jeszcze w szpitalu zaczął się robić nawał, mała nie mogła złapać piersi która była wielka i twarda jak głaz, ja się strasznie przez to denerwowalam i ona płakała… Poszłam do położnej poprosić o pomoc… To moje pierwsze dziecko – nie miałam pojęcia co robić, oprócz tego że wziąć ciepły prysznic i najlepiej ściągnąć trochę mleka – ale jak? Nie miałam pojęcia. Położna dotknęła piersi – stwierdziła – to nie jest nawał i poszła. A ja dalej nie mogłam przystawic małej. Siedziałam i płakałam… Na szczęście przyszła z pomocą inna młoda położna i nam pomogła. Po pobycie na oddziale poporodowym w jednym z gdańskich szpitali stwierdziłam, że niestety starsze położne maja gdzieś nas-mamy. Bo niestety ale to nie była tylko ta sytuacja, a jeszcze inne. Ale dalysmy radę, ciężkie były dwa dni z nawalem ale się nie poddalysmy i teraz już mogę powiedzieć po tych prawie dwóch tygodniach od porodu że sytuacja opanowana i pierwsze co to trzeba zaufać swojej intuicji i walczyć!
Czasami trzeba się mocno uprzeć, żeby zacząć karmić piersią. Ja tak miałam – mała płakała w szpitalu, straciła 10% wagi, a mnie nie wypuszczono po trzech dobach właśnie ze względu na to. Położne poradziły, żeby dać mieszankę i ćwiczyć z laktatorem. Trafiłam do pokoju z koleżanką, ktora miała identyczny problem i spędziłyśmy cały dzień, a potem całą noc z laktatorami i obu się udało 🙂 Bez takiego wsparcia z pewnością byłoby mi ciężej. No, a teraz moja droga mleczna trwa już ponad 5 miesięcy, mieszanką dokarmiałam tylko przez te kilka pierwszych dni, a potem juz ani razu. Młodej w niczym to nie przeszkodziło. Jak miała miesiąc, to odmówiła kategorycznie używania jakichkolwiek butelek i smoczków, więc te trudne początki poszły w zapomnienie.
Polscy eksperci z PTGHiŻD, pomimo podania informacji o tygodniach, kiedy dziecko jest w stanie juz cos zjesc, rowniez zalecaja wylaczne karmienie piersia do ukonczenia 6 miesiaca. Pisza o tym w tym samym dokumencie 🙂
zgadza się. trochę to niespójne, ale ma określać tę dolną granicę wieku 🙂
A poza tym, napisane w punkt. Wsparcie personelu i najblizszych to polowa sukcesu. Masz madrego meza.
Witam
Jestem po raz trzeci mamą. Mam dwoje dzieci 17,14 lat, a teraz w maju przyszła na świat córcia. Pierwsze dziecko (dziewczynka) urodzona cc i niestety laktacja albo teściowa twierdząca, że mała jest głodna ZAWIODŁY I KARMIENIE SIĘ POSYPAŁO. Drugie dziecko (synek) urodzony sn i karmiony piersią prawie 3 lata. Więc teraz niby mama doświadczona, małą cały pierwszy miesiąc karmiłam non stop i trafiłyśmy do szpitala. Mała za mało przybrała. Po dobie i badaniach w szpitalu (mała zdrowiutka) zaczęto podawać jej mleko dla wcześniaków. Mała ładnie przybrała i wypis do domu. Dziś można powiedzieć, że moja laktacja żegna się na dobre. Mała nawet nie chce wziąć piersi do buzi.
Moje karmienie piersią syna była totalną tragedią, depresją i tak jak ty płakałam, krzyczałam, miała pretensję… aj. Dzisiaj jestem trochę silniejsza o takie doświadczenia i chciałabym być silniejsza jeżeli pojawi sie drugie dziecko.
Mojemu synkowi również Panie z 'nocnej zmiany’ godzine po porodzie proponowały żeby podać MM bo 'wyśpi się Pani, a on na głodnego wyglada’. Nie zgodziłam się. W następnej dobie zostałam zrugana przez Panią z mojej sali że ona chce spać i mam iść dokarmić dziecko bo ten płacz jej przeszkadza.
Dodam że od początku miałam problem ponieważ mam wklęsłe sutki i mały nie potrafił chwycić. Na szczęście Panie położne były cudowne, przychodziły pomagały przystawiać, doradziły by kupić nakładki na sutki. Ale to było okropne przeżycie, szczególnie zwracanie uwagi przez inne mamy na sali. Gdyby nie mąż to bym się złamała i dała już w szpitalu MM, płakałam nie wiedziałam jak to się robi, jak inne to.robia bez problemu. Siostra 3 dzieci i nie przypominalam sobie żeby miała takie problemy jak ja.
Najważniejsze jest wsparcie, jesteśmy 6 tyg po porodzie a mały przybiera w oczach a mi z piersi mleko leje się i leje 🙂
Prosze o poradę, który z ponizszych laktatorów najlepiej sciąga pokarm. Laktatora będę uzywała raz dziennie w pracy (córka ma 9 miesięcy i wracam do pracy). Zalezy mi na tym by nie stracić pokarmu i karmić jak najdłużej pomimo powrotu do pracy.
1. Ręczny Canpol Babies Basic,
2. Ręczny Canpol Babies Easy Start,
3. Ręczny Medela, Harmony 2 fazowy.
Witam. ja uzywalam jedynie Canpolu. Nie wiem jaki to model szczerze mowiąc. Moze inne mamy cos podpowiedza?
Cudowny wpis. Pierwszy opis dokładnie jakbym czytała o sobie. Ja jadłam wyłącznie chleb,marchew I gotowane mięso. ….koszmar. Teraz moja droga nr 3 mały śpi. Nie było problemów z karmieniem.Przyszedł na świat przez cc. Zresztą poprzedni też. Tylko pierwszy syn sn. Teraz na oddziale panie doktor kierowały do mnie. …..ekspertki od nawalu i karmienia. …. młode mamy, kochane dziewczyny pierwsze karmienie ……dobrze trafić na pomocną dłoń. Podczas 7 dni na oddziale widziałam jak czekacie na Te położne które podawały pomocna dłoń. …..bez krytyki …..z sercem….
Ja niestety jako pierworódka trafiłam na taką „babę” jak piszesz. Co po kilku godzinach po porodzie twierdziła, że zagłodzę dziecko. Oczywiście przeraziła mnie tym stwierdzeniem i zdecydowałam się na sztuczne mleko, bo to był środek nocy, a ja byłam wycięczona po długim porodzie, do tego w szoku itp. Córka była ospał, do tego żółtaczka i podwyższone CRP. Sprawiło że słabo ciągnęła pierś.
Ale nie podałam się od rana podjęłam „walkę” o naszą drogę mleczna. I udało nam się. Karmiłam córkę prawie 2 lata. To był wspaniały czas?
Skąd się biorą te baby? ?
Prosze o porade
Jak pani przezwyciezyla problem z kolkami?
Pediatra steierdzil ze to nie kolki bo dziecko nie placze caly czas,
Ale ma problem jak cisnie kupke, jak purtki puszcza to sie czerwieni podkurcza nozki ma takie etapy..
Masaz robie brzuszka mam tez sab simplex ale pomimo tego dalej ma te problemy i sie meczy..
Karmie piersia i niewiem czy podac wody czy herbatke jak wiekszosc mowi „daj”
Licze na Pani fachowosc i z gory dziekuje.
kolki
Nam się udało tylko miesiąc karmić… W szpitalu po porodzie nie podałam małemu ani razu mm, cały czas przystawiałam do piersi, ssał i ssał. Wiedziałam że pokarm w końcu się pojawi… tak się uparłam że mały spadł 400g z wagi zostaliśmy dzień dłużej w szpitalu. Ale to nic, cały czas wiedziałam że robię dobrze, pokarm pojawi się… Pojawił się w domu… Ale znowu synek ciągle wisiał ciągle… W piciu nie było rzadnych odstępów czasowych wisiał cały czas nie mogłam powiedzieć że pije co godzinę bo pierś ciągnął non stop próby odstawienia kończyły się placzem.. Z czasem wieczorami pierś była pusta, synek płakał a ja siedziałam i przystawiałam na zmianę laktator i synka… Mały na tydzień przybierał po 500g a ja byłam wykończona. Każdy mi mówił że to minie, nie mijalo… Jedzenie podkadali mi pod nos bo nie było mowy by wstać i samemu coś zrobić nie mówiąc już o spokojnym najedzeniu się. A wiadomo mama musi się odżywiać by produkować pokarm. Pediatra zalecił by nie reagować na płacz, że robi z piersi smoczek. Gdy zaczelismy go uczyć robić odstepy w piciu takie tylko chociaż po godzinę przestał przybierać… W końcu wykończona tym całym szaleństwem z karmieniem przeszliśmy na mm… Jako młoda mama bardzo ubolewalam nad tym że nie podołałam…
czasami tak się zdarza, ale proszę zobaczyć, że jednak przez pewien czas się udało – każda ilość mleka się liczy :* Warto w przyszłości zorientować się jeszcze czy w Waszej okolicy nie ma jakiejś dobrej położnej, która mogłaby być wsparciem przy kolejnej laktacji 🙂
Mam dwa pytania:
– kiedy mozna miec podejrzenia, ze dziecku szkodzi jakis skladnik z mleka mamy (alergen)? Mam wrqzenie ze w kupie synka (6tyg) wystepuje troche sluzu, kupka jest musztardowa, grudkowata (cos jak rozdrobniony serek wiejski) ale rzadka i blyszczaca.
Ponadto pojawila sie delikatna czerwona wysypka na policzkach (w okolicach oczu i kilka krostek na brodzie). Czy to moze byc reakcja np na bialka mleka krowiego?
– czy to normalne, ze dziecko juz 6cio tygodniowe wciaz wola o piers co 30min, 1h, w zasadzie baddzo rzadko co 2h. Myslalam, ze tak czeste karmienia sa potrzebne dziecku tyllo na samym poczatku drogi mlecznej. Czy od jakiegos wieku nalezy celowo wydluzac przedwy miedzy karmieniami?
Heh, dużo prawdy w tym wpisie. Przypomniałam sobie siebie z pierwszych miesięcy karmienia… Na początku jakoś poszło i przez miesiąc było spoko. Ale jak w 6 tygodniu gruchnęło- to z przytupem.
Laktacja oszalała po którymś skoku wrostowym i mleko ruszyło jak z hydrantu. Synek sobie z tym nie poradził, dławił się, krztusił, krzyczał, robił się czerwony z „złości”, machał wszystkimi rączkami i nóżkami, generalnie zaczął reagować na pierś jak na wroga. Dało sie go karmić w zasadzie tylko w nocy „na śpiocha” ( bez problemu), po długiej drzemce (też na śpiocha) i czasem rano. Pozostałe karmienia to była walka- jego z tryskającym mlekiem, jego ze mną próbującą go nakarmić, moja z nim wijącym się jak wściekły węgorz i moja z stresem, poczuciem winy, frustracją i potwornym stresem. Płakałam, frustrowałam się, miałam pretensje do siebie, do dziecka (bogu ducha winne) i googlowałam czy to zbrodnia skończyć karmienie po drugim miesiącu.
Czytałam tysiące porad w internecie, wypróbowałam wszystkich cudownych technik (karmienie chodząc, karmienie topless, karmienie w odchyleniu, po ciemku, z muzyką, śpiewając, odciąganie pierwszego mleka… bla bla bla), nie pomagało nic. JEDYNĄ metodą która jako tako ułatwiła małemu jedzenie było karmienie w pozycji bocznej leżącej ale i tak większoć karmień kończyło się dzikim wrzaskiem dziecka, moim płaczem i kolejnymi siwymi włosami na głowie.
Aż pewnego dnia po 10 minutach przepychanek z 3 kilowym sfrustrowanym czerwonym bobasem- poddałam się. Ocierając łzy zrobiłam 90 ml mleka modyfikowanego i nakarmiłam dziecko. Spokój. Błogość. Cisza. Relaks. Dziecię z półprzymknietymi powiekami luźno zwisające z mego ramienia.
Najedzone i zadowolone. Kochane.
I to nas uratowało. Sama świadomośc że jest wyjście, że da się inaczej- wystarczyła. Burzliwy okres przetrwaliśmy tylko dzięki MM i temu że mogłam dzieki temu odzyskać spokój i pewnośc że dziecko nie umrze z głodu.Problemy z karmieniem zniknęły po 3 miesiącu- laktacja się unormowała a synek „dojrzał” i zaczął się wręcz „raczyć” jedzeniem. Dziś mija siódmy miesiąc karmienia piersią.
Małemu raz dziennie dajemy butlę z MM- choćby po to żeby tata mógł go karmić albo żebym ja mogła iść na basen.
W moim przypadku dogmat ” tylko pierś” mógł tak naprawdę zrujnować karmienie. Nie dałabym rady psychicznie. Dzięki dokarmianiu wyszliśmy na prostą.
Karmienie piersią zależy od naszej glowy.
Wiem co mówię.
Pierwsze dziecko A pani położną przy próbie 1go karmienia mówi sobie tak: Z takimi brodawkami to pani dziecka nie nakarmi.
I tak też było. Ale nie dlatego że jest coś nie tak moimi sutkami. Ale dlatego, że ta BABA mnie zniechecila i powiedziała że nie dam rady. Syn wczesniak, nie umiał złapać No Ja laktacja potrzebowała dużo czasu na rozkrecenie. W efekcie mm od początku plus minimalne ilości mleka mojego.
I tego najbardziej zaluje. Że się poddała. Ja, mama, która tak była nastawiona na karmienie. Od tego czasu minęły 3 lata. I jest kolejne dziecko. Ale ja jestem madrzejsza. Dzięki mamie pediatrze, hafiji i książce „po prostu piersia”.
Wiedziałam że nawet z moimi płaskimi brodawkami będę karmic. Bo się da. Bo ten mały człowiek którego urodziłam innych brodawek nie zna. A laktacja? Już się pogodzilam że nie leci jak z kranu.
Od urodzenia: cycek, dziecko ja i laktator. Przykładem małego A do tego pobudzalam laktatorem. Polecialo dopiero po 2 dniach. Przez pierwszy tydzień moje dziecko pilo minimalne ilości mojego mleka plus butelkę mm.
Moje mleko tylko przez nakladki.
Ale przyszłam do domu. Nabralismy rytmu. Rozkrecilam laktacje, zeszlam z nakladek
I od 2 miesiecy jedziemy tylko na cycu. I wiecie co. Jestem z siebie dumna i potrafię to głośno powiedziec. Jestem dumna że uwierzyłam w siebie i potrafię wykarmic swoje dziecko. I będę je karmić tak długo jak będzie chciał.
Ty też w siebie uwiera. Bo jesteśmy do tego stworzone.
Mamy to co najlepsze. Nasze mleko to najlepszy antybiotyk na wszystko. Na chorobę, na pusty brzuszek A nawet na zwykłe smutki.
Jestem mamą, mam te moc 🙂
I moje początki nie były łatwe. Chociaż miałam szczęście trafić w szpitalu na dobrego doradcę laktacyjnego. Uwierzyłam, że się uda. Dwa tygodnie karmienia mm i udane przystawienie do piersi. Tydzień karmienia piersią i znów odstawienie na tydzień. Ponowne zaakceptowanie piersi przez synka. Po dwóch tygodniach karmienia piersią znowu konieczność odstawienia. Wtedy pani pediatra nastraszyła, że synek juz nie zaakceptuje piersi. Ale ja wiedziałam, że się uda. I udało. Co się naodciagalam żeby utrzymać laktację , wycierpiała, gdy zrobił się zastój to moje. Ale warto było. Teraz się cieszymy z KP. Jak ważne jest dobre słowo, dodanie otuchy od personelu. Nawet potem, gdy spotkałam swoją położna środowiskową i powiedziałam jej że karmimy się tylko piersią i usłyszałam, że jest z nas dumna, to było takie miłe!
To straszne, ile kobiet płacze przez komentarze takich 'bab’ na oddziale…
Mój poród – nieplanowane CC, od początku byłam nastawiona na kp, bo to przecież naturalne! No cóż, po cięciu trudno mi było jakkolwiek przystawić dziecko, po dobie wciśnięto mi do rąk butelkę – 'bo pani dziecko zaglodzi!’ Cały czas sprzeczne informacje, wieczorem jedna położna sugeruje nakładki i smoczek, rano inna prawie krzyczy na mnie, że nie wolno nakładek i smoczka… i bądź tu mądry. Dodatkowo dopiero później dowiedziałam się, że zespół policystycznych jajników i niedoczynność tarczycy (chociaż kontrolowana lekami) mogą niestety wpływać na ilość pokarmu. Koniec końców mija 11 tygodni, za każdym razem karmię najpierw piersią, później synek dostaje butlę z mm a ja jeszcze odciągam laktatorem. Jakoś idzie, ale szału nie ma. Ale póki cokolwiek z piersi kapie, będziemy się tak karmić 🙂
Jakbym czytała o swoim pobycie w szpitalu. Mój syn całą noc wisiał na piersi a jak nie wisiał to płakał, nie dał się odłożyć do łóżeczka. Położne zaglądały do mnie bez przerwy, jak tylko zakwilil, już otwierały się drzwi i wpadały właśnie takie baby z dobrymi radami. Że jak to całą noc karmię? Że dla czego płacze? Inne mamy się skarżą bo chcą odpocząć po cesarce. Żebym podała mm i nie torturowała dziecka, torturowała!!! Jak można mamie w pierwszej dobie mówić takie rzeczy. Poddałam się nad ranem i podałam trochę mm nie dlatego że wierzyłam że coś pomoże, nie pomogło, nadal spał tylko na rękach( potem okazało się, że był refluks ukryty), ale żeby dały mi spokój i nie patrzyły jak na wyrodna matkę, która nie daje dziecku się najeść. Też poskarżyłam się neonatolog na porannej wizycie, myślę, że gdybym miała więcej siły, zlozylabym skargę, ale zazwyczaj po porodzie sa wazniejsze rzeczy niz boksowanie sie z takimi ludzmi, wiec wszyscy odpuszczaja. Oj wyszłam z niemiłymi wspomnieniami z tego szpitala
…