"po godzinach"

mamapediatra czyta dzieciom cz. 1

Dzisiaj moja druga pasja (pierwszą jest medycyna – ale pewnie już to wiecie 😉 ). Książki. Kocham. Po prostu je uwielbiam. To mój relaks.

Mój czas, mój relaks

Nie oglądam telewizji. Internet ograniczam tylko do działalności blogowej (i tak dużo czasu mi to zajmuje). Każdą wolną chwilę staram się spożytkować na książki. Jest na blogu zakładka „po godzinach” i tam postanowiłam wrzucać moje czytelnicze wpisy. Daliście mi kiedyś sygnał na instagramie, że warto bym kilka takich wpisów napisała. Tego bloga czytają głównie rodzice, więc wpisy będą dotyczyły książek dla dzieci 🙂 Jak wiele pozytywów dla rozwoju dziecka daje czytanie to na pewno wszyscy nie raz już słyszeliście. Ale ja będę o nich i tak mówić. Bo to mega ważne! Dzisiaj zacznę od naszych początków.

Nie daleko pada jabłko od jabłoni

Mój mąż również książki kocha. Nasze 50-metrowe mieszkanie to duża ilość regałów z książkami i grami planszowymi (to również nasza wspólna, rodzinna pasja). Śmiejemy się, że regałów ciągle mamy za mało (bo książek nigdy za dużo nie jest). Ale ta nasza czytelnicza pasja daje już pierwsze owoce. Nasze córki dorastają otoczone książkami. Przekazujemy im tę miłość. Nie potrafią obsługiwać telefonu czy tabletu. Oglądają od czasu do czasu bajki, nie izolujemy ich totalnie od tego świata elektronicznego, ale bajki wybieramy głównie Disneya. Sporadycznie jakieś inne. Nie ma jednak „telewizyjnej bajki” do snu, do jedzenia itp. Jest bajka do snu, ale ta pisana. Jest mama lub tata, którzy siadają wieczorem i czytają fajne historyjki. Czasami dłuższe, czasami krótsze. Ale codziennie. No dobra – sporadycznie ten rytuał wypada, gdy późno wracamy na przykład z jakiegoś wyjazdu.

Święty spokój

Są takie momenty, kiedy rodzic chce mieć po prostu tak zwany święty spokój. To czytanie książek sprawia czasami wrażenie uciążliwego. Bo ile razy można czytać tę samą książkę? Poza tym jak się czyta to się nie robi nic innego, a tyyyle zawsze trzeba ogarnąć i przygotować. Czasami włączenie bajki, czy danie komórki mogłoby się wydawać łatwiejsze. I pewnie takie jest. Ale ten święty spokój dają nam również książki..

Średnia córka jest wulkanem energii. Ciężko jej w miejscu usiedzieć. Czasami mam wrażenie, że ma owsiki tak się kręci (ale nie ma, sprawdzałam). Do tego przechodzi teraz etap negowania wszystkiego i wiecznego marudzenia. Wszystko jest na „nie” i ciągle jest jakiś problem. Kiedy otwieramy książkę i zaczynamy czytać to kończą się problemy. Nie ma jęczenia i o dziwo – siedzi ładnie i słucha!

Najstarsza córka, w chwili obecnej prawie 6-letnia (kończy 6 lat za miesiąc) również od małego otoczona jest książkami. Obserwuje rodziców i nasze pasje. Chce nas naśladować. Od ponad miesiąca czyta już sama. Nie uczyłam jej czytać – żeby nie było, że jestem jakąś nad-ambitną matką. Literki poznała w formie zabawy (są takie różne książeczki – teczki 4 czy 5-latka, które dostajemy często w prezencie). Pierwsze pojedyncze sylaby i słowa ćwiczyli w przedszkolu – również w formie zabawy. Jeszcze przed wakacjami córka zaczęła coraz częściej pytać o różne napisy – w drodze do przedszkola, czy na spacerze (wiecie – takie uliczne napisy i reklamy). Wcześniej w podobny sposób utrwalała cyfry – czytała numery domów. I jakoś tak samo poszło. Początkowo miała trudności z długimi wyrazami np „detektywistyczne” czy „segregatory”. Ale stopniowo i z tym sobie poradziła. W chwili obecnej idzie jej naprawdę dobrze. I pełna jest zapału. Czasami muszę prosić, żebym to ja jej mogła coś przeczytać (nie chciałabym również, żeby znudziło ją samodzielne czytanie). Potrafi wziąć książkę i być totalnie wyłączona przez godzinę.

To jest właśnie ten nasz „święty spokój”. Spokój, który „spływa” na naszą zwariowaną 3-latkę w trakcie czytania i samodzielna lektura starszej córy. Ale nie powiem żeby było łatwo…

Szacunek do książek

Zawsze powtarzam córkom, że żadna ich zabawka nie jest taka cenna jak książki. Że książki należy szanować. Odkładać na półkę. Nie jeść i nie pić nad książką. Teraz są już duże, więc jest łatwiej. Ale początki były trudne. Średnia córa ze swoim temperamentem potrafiła pociągnąć za mocno kartkę i ją urwać. Albo pogryźć książeczkę z twardymi stronnicami. Rozwiązaniem pewnie byłoby te książki przed nią schować. Siedzieć przy niej non-stop i upilnować, żeby nic nie zniszczyła też było ciężko. Mogłam siedzieć obok niej i czytać, a tu nagle trach i pół strony nie ma (może na starość mam gorszy refleks)… Ale nie chcieliśmy tych książek chować. Początkowo te zwykłe książeczki (bez twardych kartek) odkładaliśmy wyżej, ale nauczyła się wspinać po regałach… I tak kilka książek ucierpiało. A w chwili obecnej córka rozumie już jak ważne są książki. Najmłodsza jest na etapie poznawania świata. Uwielbia sięgać po książeczki. Mam nadzieję, że ją również zarazimy naszą miłością.

Biblioteka

Obie starsze córki zapisałam kilka miesięcy temu do biblioteki. Chciałam dać im możliwość testowania różnych książek i ich samodzielnego wyboru. Jest to dla nas też mały oddech finansowy. Mamy serie, które lubimy i jak trafią się promocje w księgarni to chętnie kupujemy, ale niektóre książki są dość drogie, więc skoro jest taka opcja to można je wypożyczyć, a kupić tylko te, których w bibliotece nie ma. Zdarzają się również książki, które kuszą wyglądem, a okazują się po prostu słabe..

Nasza przygoda z biblioteką pomogła też przypomnieć o szacunku do książek. Te z biblioteki należy traktować wyjątkowo dobrze, bo czekają na nie kolejne dzieci. Średnia córa ostatnio nawet zwróciła uwagę, że ktoś zagiął brzydko jedną ze stron (!). Poza tym w bibliotece zdarzają się naprawdę ciekawe wydarzenia. Córki odwiedzają bibliotekę również przy okazji zajęć przedszkolnych, ale oprócz tego od czasu do czasu są jakieś specjalne akcje, gdzie za wypożyczanie książek można otrzymać piękną książkę w prezencie do domu 🙂

To tak w skrócie nasza rodzinna czytelnicza historia. Stopniowo będę Was zachęcać do czytania dzieciom w kolejnych wpisach. Opowiem również jakie korzyści daje czytanie dzieciom z medycznego punktu widzenia. 

Dzisiaj jedna z naszych propozycji.

KICIA KOCIA (dla małych i dużych) 2-6 lat

Kicię Kocię lubią wszystkie moje córki. Najmłodsza zwraca głównie uwagę na kotkę która ma białą mordkę z dużymi oczami. Średnia córka jest absolutną fanką historii opowiedzianych w książeczkach. Potrafimy je czytać po kilkanaście razy! Najstarsza lubi samodzielnie czytać tę książkę, bo ma duże literki i niezbyt trudne wyrazy.

Kicia Kocia to mała kotka, która wprowadza nas do swojego świata. Uczy się jeździć na rowerze, uczy się mówić „dzień dobry”, idzie na basen i na plac zabaw, zakłada zespół muzyczny i dowiaduje się jak zapewnić sobie bezpieczeństwo w trakcie burzy. Kicia Kocia potrafi też tupnąć nóżką i się zbuntować, ale – co ważne – każdy jej bunt czy niepoprawne zachowanie skutkuje stanowczością jej kocich rodziców, którzy cierpliwie tłumaczą jej różne sprawy. To mądre książeczki. Moje dziewczyny obsesyjnie i bardzo głośno mówią „dzień dobry” wszystkim przechodzącym sąsiadom i znajomym (nawet po kilka razy dziennie) – wcześniej zdarzało im się zapomnieć. Wiedzą jak zachować się w czasie burzy, co robi policjant i strażak czy jak wygląda praca na wsi. Przy średniej córce przydała się również książeczka „w przedszkolu”, która pozwoliła jej zobaczyć dzień przedszkolaka od strony lubianych bohaterów. Mamy chyba wszystkie książeczki z tej serii i żadna nie była gorsza. Ilustracje są piękne, kolorowe, takie typowo dziecięce. Polecam!

10 thoughts on “mamapediatra czyta dzieciom cz. 1

  1. Witam, Pani Doktor po ostatnim szczepieniu na pneumokoki i meningokoki, jedna w udo druga w ramię na wacuku była w obu przypadkach duża plama krwi.Czy szczepionka została niewłaściwe podana? Co należy teraz zrobić?

  2. Też kocham książki i zamierzam wychowywać synka w przeswiadczeniu, że książki to jedne z bardziej wartościowych rzeczy. U mnie w miescie biblioteka miejska również organizuje rozne wydarzenia dla maluchów oraz zajęcia w wakacje/ferie.
    P.S. Uwielbiam Pani blog 🙂

  3. Pierwsza szczepionka Hexa mojej corki nie przyniosla zadnych odczynow, mialam tez wrazenie ze w strzykawce nic nie bylo…u starszej corki po szczepionkach zawsze byl obrzek w miejscu uklucia. Co o tym Pani sadzi? I drugie pytanie: plasterki znieczulajace emla – poleca Pani? I tzrecie: gdzie nastepuje uklucie przy rota i pneumokokach?

    1. Witam. to bardziej indywidualna reakcja. Zdarzają się dzieci, u których nie ma zupełnie żadnej widocznej reakcji. Nie świadczy to o błędnym podaniu szczepienia. Plasterki znieczulają tylko skórę. Powierzchownie. Można je zastosować, coś na pewno dają, ale spektakularnego efektu nie będzie, bo nieprzyjemne dla dziecka jest również rozpieranie, które ma miejsc w trakcie podawania szczepionki. Na to emla nie zadziała. CO do ukłucia – to szczepionka przeciwko rotawirusom podawana jest doustnie. Wszystkie pozostałe podaje się domięśniowo – do 18 miesiąca życia zwykle w udo, jeżeli podaje się w ramię to raczej trzeba unikać podawania w lewe – czyli tam, gdzie była podana szczepionka BCG (przeciwko gruźlicy).

  4. My również uwielbiamy Kicie Kocie 🙂 Mój syn ma 5 lat a nadal wracamy do niektórych przygód sympatycznej kotki. Jeszcze chwila i będziemy czytać te książeczki Hani 🙂

  5. Kicia Kocia jest super! Również nam towarzyszy od początku. Poza ciekawymi krótkimi historyjkami „z życia wziętymi” jej zaletą są ładne, nie rażące w oczy ilustracje i to, że kolejne książeczki są niezbyt grube – miejsce na niedawno zakupionej półce, specjalnie dedykowanej na książeczki syna, szybko się kurczy;) Pozdrawiam, czekam na kolejne części:)

  6. Dzień dobry,
    Pani Doktor chciałam dopytać dlaczego nie powinno się podawać szczepionek tam gdzie wcześniej było bcg? Mój synek miał na jednej wizycie szczepiennej w 3 miesiącu życia podane pentaxim prevenar neisvasc i wzw b. Któraś z tych szczepionek była podana w lewe ramie i tak się zastanawiam jakie to może mieć znaczenie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *